Koncert De Press

Koncert De Press - plakat

Śleboda - po góralsku wolność. Koncert kultowego zespołu DePress "Bo jo Cie kochom". Zapraszamy 11 listopada o godz. 18:00 do kościoła Wniebowzięcia NMP przy ul. Powstańców Warszawy 28.


DE PRESS - czad, metal, punk, ironia, góralszczyzna.

Owiany legendą i kultowym szacunkiem zespół De Press zagra 11 listopada w Łebie. Nie jest to przypadkowo wybrany wykonawca na koncert w Dzień Święta Niepodległości. Zespół De Press założył i od początku mu bacuje góral Andrzej Dziubek, uciekinier z PRL-u.

Dziubek pochodzi z Podhala, z Jabłonki Orawskiej. Zimą 1970 r. uciekł z Polski do Austrii. Legenda głosi, że ruszył tam "po struny i dżinsy", a podczas ucieczki został postrzelony w dłoń przez czeskich pograniczników. Ale prawda jest inna. Dziubek chciał być hokeistą i grać w kanadyjskiej lidze NHL. Hokej bardziej go interesował, niż muzyka. Niestety, w austriackim obozie dla uchodźców, przy pracy, piła ucięła mu trzy palce lewej dłoni. To wtedy porzucił marzenie, dla którego uciekł z Polski. Zaczął myśleć, żeby się wykształcić. Dostał amerykańską wizę, ale nie pojechał do USA, bo w ambasadzie pytali, czy pojedzie do Wietnamu. Wybrał Norwegię. W Oslo ukończył Państwową Akademię Sztuk Pięknych. W czasie studiów założył pierwszy w Norwegii zespół punkowy - Pull Out. Jeszcze w Polsce grał na gitarze w licealnym zespole poprockowym, a w podstawówce śpiewał i tańczył w zespole folklorystycznym Małe Podhale. W 1980 roku Dziubek założył w Oslo zespół De Press, w którym grał na basie i śpiewał piosenki inspirowane góralskim folklorem. I to właśnie oryginalne połączenie przyniosło mu sławę w całej Europie. Debiutancka płyta "Block To Block" z wielkim przebojem "Bo jo Cie kochom" uznana została za najważniejszą norweską płytę rockową XX wieku.

U szczytu sławy Dziubek zawiesił De Press i założył industrialną formację Holy Toy. Pierwszy album tej grupy nazywał się "Warszawa". Bo Dziubek zawsze silnie zaznaczał swoje związki z ojczyzną. Także jako artysta malarz i plastyk. Na wernisażu w 1977 r. odlał swoją postać w przeźroczystym kauczuku i włożył w miejsce mózgu martwego szczura. Podzielił rzeźbę na dwie połowy i połączył je przezroczystą rurą, w której biegał drugi, żywy szczur. Poniżej był drut kolczasty. Pięć lat później zainspirowany poezją Norwida spuścił biały fortepian z 30-metrowego dźwigu na gorący asfalt rozlany pod ASP w Oslo. Podpisał go czerwoną farbą: "Warszawa".

W Polsce płyty De Press i Holy Toy zaczęły się ukazywać dopiero w latach 90. Ale Dziubek już w poprzedniej dekadzie był u nas postacią kultową. Koncert De Press na festiwalu Pop Session w Sopocie w 1981 r. (m.in. obok Kryzysu, Dżemu i TSA) oraz przemycane do Polski płyty stworzyły legendę. W latach 80. był w Polsce tylko kilka razy. W 1986 r. przyjechał zobaczyć się z umierającym ojcem. Na wszelki wypadek wziął ze sobą kilku norweskich dziennikarzy. W latach 90. był już u nas stałym gościem, a jego De Press stał się jedną z krajowych gwiazd alternatywnego rocka.

Po 2000 r. Dziubek zamieszkał w Jabłonce, w swojej "potarganej chałpie". Wyznał, że błędem było, że na stałe do Polski nie zjechał wcześniej, zaraz po 1989r., bo tu, w Polsce jest dynamika, przestrzeń, duch, wszystko pulsuje. Tu są moje korzenie. Ludzie traktują mnie tu na równi. Mogę podjechać do sklepu i z każdym wypić piwo. Tego nie da się skreślić.

Jego nowy De Press tworzą młodzi muzycy znani dotąd ze sceny hardrockowej, metalowej, punkowej i reggae. Postanowiłem zrobić tu coś nowego z ludźmi stąd, którzy czują to, co ja lubię grać. Muzyka tradycyjna przerobiona na rock. Spotkałem fajnych muzyków, którzy grają rocka od serca. Bez prób weszliśmy do studia. Jest czad, metal, punk, ironia, góralszczyzna.